29 kwietnia 2015

Lustro

Nazywam się Samuel Ryan, a to
moja historia…
Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi., blondwłosy chłopak przewrócił się na
drugi  bok z pomrukiem niezadowolenia, jak zawsze zresztą, gdy ktoś zakłócał mu sen. Okrył się szczelniej kołdrą, jakby miało go to ochronić przed zbliżającą się poranną pobudką.
Niestety już po chwili drzwi pokoju otworzyły się, a jego jedyna ochrona, została z
niego brutalnie zdarta.
-Budzę cię już od dobrej godziny, wstawaj bo spóźnisz się do szkoły! – usłyszał nad sobą nieznoszący sprzeciwu głos matki, a po chwili do pokoju zostały wpuszczone promienie słońca, wpadające przez okno i odbierające mu ostatnie nadzieje na spokojne kontynuowanie snu. – Za chwilę widzę cię na dole i ani minuty dłużej!
            Po tych słowach nastąpił kolejny głośny dźwięk, a mianowicie stanowcze trzaśnięcie drzwiami. Chłopak zaklął cicho i niechętnie zwlókł się z łóżka, po czym udał się do łazienki. Zamknął drzwi i podszedł do umywalki, nad którą wisiało lustro. Odkręcił strumień wody, którą przemył zaspaną twarz. Podniósł wzrok. Jego na co dzień śniada cera, wydawała się jeszcze bardziej bledsza, przez co błękitne tęczówki wyróżniały się bardziej niż zwykle. Przeczesał palcami włosy, robiąc jeszcze większy bałagan na głowie. Posłał w stronę lustra jedno ze swoich wyćwiczonych czarujących uśmiechów.
- Samuel śniadanie, pospiesz się! – z dołu dobiegł do niego krzyk matki.
- Chwila! – odkrzyknął, po czym wszedł pod prysznic z pomrukiem niezadowolenia.
            Kobieta westchnęła, słysząc odpowiedź syna. Codziennie to samo, to ona musi wdawać się w kłótnie z tym nastolatkiem, który w dodatku jest teraz w trudnym okresie dojrzewania, gdzie bunt jest u niego na porządku dziennym. Spojrzała na swoją młodszą córkę i postawiła przed nią talerz kanapek.
-Smacznego – powiedziała i zabrała się za sprzątanie kuchni, po przygotowanym posiłku.
            W tym momencie poczuła obejmujące ją silne dłonie męża. Zamarła, gdy jego uścisk zacisnął się na jej biodrach
- Samuel już wstał? – zapytał ani na chwile nie rozluźniając uścisku.
- Tak – odpowiedziała cicho, zmuszając się do lekkiego uśmiechu, jej dłonie zacisnęły się mimowolnie na blacie kuchennej. Poczuła jego usta na swojej szyi.
- Jesteś głodny? Śniadanie jest już gotowe – powiedziała spokojnie, wykorzystując chwile jego nieuwagi i odwracając się twarzą do niego. Jej oczy napotkały jego chłodne spojrzenie. Mimo to uśmiechnęła się i objęła go za szyje. Ich usta na chwilę zetknęły się, a gdy poczuła, że uścisk rozluźnił się czym prędzej udała się do łazienki.
            Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Patrząca na nią kobieta, w bladym świetle, uśmiechnęła się do niej pocieszająco. Po jej policzku spłynęło kilka łez, które czym prędzej otarła. Podniosła wzrok i wtedy jej przerażone spojrzenie, spotkało się z jego lodowatym. Ponownie odwróciła się w jego stronę, przygotowana na najgorsze, lecz on nie zrobił nic, patrzył na nią tylko pełnym pogardy spojrzeniem.
- Pójdę pospieszyć Samuela – powiedziała cicho, minęła go i udała się na górę do chłopaka. Weszła do pokoju, przyjmując swoją surową postawę. Tłumaczyła to sobie zawsze, że chłopaka trzeba traktować ostro, żeby przejść przez jego okres buntu.
- Gotowy? – zapytała patrząc na niego.

- Tak – odparł, zarzucając plecak na ramię.
Gdy ruszył w stronę drzwi , zatrzymała go, uśmiechnął się kpiąco.
- Samuel… - zaczęła, jednak poczuła jak jej głos się załamuje. Zacisnęła dłoń na jego nadgarstku powoli odzyskując kontrolę – Nie życzę sobie żadnych wagarów, rozumiemy się?
Minął ją bez słowa, poczuła jak nogi się pod nią uginają z bezsilności do tego chłopaka, jego ojca jej życia, zamknęła drzwi, po czym osunęła się po nich, a z jej krtani wyrwał się szloch.
            Chłopak tym czasem zszedł na dół z lekkim uśmiechem i zasiadł przy stole naprzeciwko ojca. Razem zjedli śniadanie w milczeniu, po czym ruszyli do samochodu.
- O której kończysz lekcje? – zapytał, gdy ruszyli.
- Nie musisz po mnie przyjeżdżać.
- Wiem, ale i tak przyjadę – odparł
- Kontrolujesz mnie? – Samuel spojrzał na swojego ojca, ten jednak miał nieobecny wzrok, wbity w lusterko, w którym odbijała się postać siedzącej z tyłu młodszej córki. Chłopak westchnął i wsadził do uszu słuchawki. Gdy w końcu dotarli pod szkołę, Samuel wysiadł z samochodu i ruszył pod budynek. Odczekał jednak, aż samochód zniknie z pola widzenia i czym prędzej opuścił teren szkoły, zarzucając wcześniej kaptur na głowę.
            Późną nocą wrócił do domu, cicho zamknął za sobą drzwi i ruszył na górę po schodach. Kiedy przechodził korytarzem, kierując się do siebie, zauważył zapalone światło w pokoju młodszej siostry oraz uchylone drzwi. Zainteresowany czemu dziewczynka jeszcze nie śpi, ruszył w stronę jej pokoju, lecz nim zdążył cokolwiek zauważyć, nagle drzwi otworzyły się szerzej i zobaczył przed sobą postać ojca.
- Co ty tu robisz?! – warknął niespodziewanie na niego, nim chłopak zdążył zareagować silna dłoń mężczyzny zacisnęła się na jego ramieniu i odciągnęła go od pokoju siostry – Dlaczego cie nie ma jeszcze w łóżku?!
- Ja…ja… - urwał zaskoczony nagłą zmianą zachowania ojca, nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się podnieść głosu na niego – Coś się stało Natalie?
Zauważył jak złość na twarzy ojca, zmienia się w zaskoczenie, następnie w strach, by na końcu ponownie wrócić do pierwotnej postaci. – Idź spać! Jutro porozmawiamy o twoich wagarach!
            Samuel już o nic nie pytając, udał się czym prędzej do swojego pokoju, zgasił światło i usiadł na łóżku, czekając aż kroki ojca ucichną, po czym natychmiast ruszył do pokoju siostry. Cicho na palcach, by nie obudzić Natalie, podszedł do jej łóżka. Nic jednak nie wskazywało na to, aby coś złego się stało. Nie zamierzał jednak tak łatwo odpuścić. Podniósł delikatnie kołdrę, po czym wśliznął się do łóżka i przytulił do śpiącej dziewczynki.
            Wcześnie rano opuścił pokój siostry i udał się do siebie. Przez cały myślał o wydarzeniach poprzedniej nocy. Wszedł pod prysznic, zastanawiając się czy nie powinien porozmawiać o tym z matką, ale wtedy musiałby się przyznać do tego jak późno wrócił i co robił przez tyle czasu. Westchnął pozwalając by zimny strumień wody w pełni rozbudził i otrzeźwił jego umysł i ciało.
            Po jakimś czasie założył na siebie ubranie i zszedł na dół. Zatrzymał się, gdy nagle usłyszał głos matki:
- No nie wiem Thomas, od jakiegoś czasu wydaje się inna… nauczyciele też to zauważyli…
- A co oni tam wiedzą? – prychnął mężczyzna – Daj spokój z tymi swoimi bezpodstawnymi podejrzeniami…
- Po prostu…
- Powiedziałem, daj spokój. Lepiej zajmij się Samuelem, wiesz o której on wczoraj wrócił do domu?!
- To cie martwi? O której on wraca do domu, a nie gdzie przebywa i co robi, zamiast być w tym czasie w szkole?
- Tym akurat powinnaś się ty interesować, jesteś w końcu jego matką!
- A ty ojcem! I to tobie sąd dał pełne prawo opieki nad nim po śmierci jego matki. Zresztą ciebie też wczoraj przez pół nocy nie było…
Głos mężczyzny nagle zrobił się nieprzyjemnie chłodny.
- Nie bądź żałosna – powiedział – Niby co miałbym robić poza domem w środku nocy…?
- Pewnie to samo co twój syn…
            Samuel wzdrygnął się gdy usłyszał dźwięk uderzenia, bez zastanowienia wszedł do kuchni. Zobaczył matkę przy umywalce, podpierającą się jedną ręką, drugą zaś zasłaniała policzek. Ojciec stał niebezpiecznie blisko niej. Chłód w jego oczach mieszał się z wściekłością. Prawie natychmiast spojrzał w stronę chłopaka.
- Dobrze że jesteś, musimy poważnie porozmawiać – powiedział tym samym ostrym tonem.
- To zależy, czy mnie też zamierzasz uderzyć – odpowiedział Samuel
- To się okaże – warknął, łapiąc chłopaka silnie za ramię i prowadząc do swojego gabinetu. – Przyda ci się trochę dyscypliny.

Samuel o dziwo nie sprzeciwiał się, bez słowa pozwolił zaprowadzić się na górę. Nie czuł strachu, jedynie z każdą chwilą zwiększającą się adrenalinę, zaczęło powoli do niego docierać, że tak naprawdę, nigdy nie znał własnego ojca.