Nazywam się Samuel Ryan, a to
moja historia…
Ciszę
przerwało głośne pukanie do drzwi., blondwłosy chłopak przewrócił się na
drugi bok z pomrukiem niezadowolenia, jak zawsze
zresztą, gdy ktoś zakłócał mu sen. Okrył się szczelniej kołdrą, jakby miało go
to ochronić przed zbliżającą się poranną pobudką.
Niestety
już po chwili drzwi pokoju otworzyły się, a jego jedyna ochrona, została z
niego brutalnie zdarta.
-Budzę cię już od dobrej godziny,
wstawaj bo spóźnisz się do szkoły! – usłyszał nad sobą nieznoszący sprzeciwu
głos matki, a po chwili do pokoju zostały wpuszczone promienie słońca,
wpadające przez okno i odbierające mu ostatnie nadzieje na spokojne kontynuowanie
snu. – Za chwilę widzę cię na dole i ani minuty dłużej!
Po
tych słowach nastąpił kolejny głośny dźwięk, a mianowicie stanowcze trzaśnięcie
drzwiami. Chłopak zaklął cicho i niechętnie zwlókł się z łóżka, po czym udał
się do łazienki. Zamknął drzwi i podszedł do umywalki, nad którą wisiało
lustro. Odkręcił strumień wody, którą przemył zaspaną twarz. Podniósł wzrok.
Jego na co dzień śniada cera, wydawała się jeszcze bardziej bledsza, przez co
błękitne tęczówki wyróżniały się bardziej niż zwykle. Przeczesał palcami włosy,
robiąc jeszcze większy bałagan na głowie. Posłał w stronę lustra jedno ze swoich
wyćwiczonych czarujących uśmiechów.
- Samuel śniadanie, pospiesz się! –
z dołu dobiegł do niego krzyk matki.
- Chwila! – odkrzyknął, po czym
wszedł pod prysznic z pomrukiem niezadowolenia.
Kobieta
westchnęła, słysząc odpowiedź syna. Codziennie to samo, to ona musi wdawać się
w kłótnie z tym nastolatkiem, który w dodatku jest teraz w trudnym okresie
dojrzewania, gdzie bunt jest u niego na porządku dziennym. Spojrzała na swoją
młodszą córkę i postawiła przed nią talerz kanapek.
-Smacznego – powiedziała i zabrała
się za sprzątanie kuchni, po przygotowanym posiłku.
W
tym momencie poczuła obejmujące ją silne dłonie męża. Zamarła, gdy jego uścisk
zacisnął się na jej biodrach
- Samuel już wstał? – zapytał ani na
chwile nie rozluźniając uścisku.
- Tak – odpowiedziała cicho,
zmuszając się do lekkiego uśmiechu, jej dłonie zacisnęły się mimowolnie na
blacie kuchennej. Poczuła jego usta na swojej szyi.
- Jesteś głodny? Śniadanie jest już
gotowe – powiedziała spokojnie, wykorzystując chwile jego nieuwagi i odwracając
się twarzą do niego. Jej oczy napotkały jego chłodne spojrzenie. Mimo to
uśmiechnęła się i objęła go za szyje. Ich usta na chwilę zetknęły się, a gdy
poczuła, że uścisk rozluźnił się czym prędzej udała się do łazienki.
Wzięła
głęboki oddech, próbując się uspokoić. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze.
Patrząca na nią kobieta, w bladym świetle, uśmiechnęła się do niej
pocieszająco. Po jej policzku spłynęło kilka łez, które czym prędzej otarła.
Podniosła wzrok i wtedy jej przerażone spojrzenie, spotkało się z jego
lodowatym. Ponownie odwróciła się w jego stronę, przygotowana na najgorsze,
lecz on nie zrobił nic, patrzył na nią tylko pełnym pogardy spojrzeniem.
- Pójdę pospieszyć Samuela –
powiedziała cicho, minęła go i udała się na górę do chłopaka. Weszła do pokoju,
przyjmując swoją surową postawę. Tłumaczyła to sobie zawsze, że chłopaka trzeba
traktować ostro, żeby przejść przez jego okres buntu.
- Gotowy? – zapytała patrząc na niego.
- Tak – odparł, zarzucając plecak na
ramię.
Gdy ruszył w stronę drzwi , zatrzymała
go, uśmiechnął się kpiąco.
- Samuel… - zaczęła, jednak poczuła
jak jej głos się załamuje. Zacisnęła dłoń na jego nadgarstku powoli odzyskując
kontrolę – Nie życzę sobie żadnych wagarów, rozumiemy się?
Minął ją bez słowa, poczuła jak nogi
się pod nią uginają z bezsilności do tego chłopaka, jego ojca jej życia,
zamknęła drzwi, po czym osunęła się po nich, a z jej krtani wyrwał się szloch.
Chłopak
tym czasem zszedł na dół z lekkim uśmiechem i zasiadł przy stole naprzeciwko
ojca. Razem zjedli śniadanie w milczeniu, po czym ruszyli do samochodu.
- O której kończysz lekcje? –
zapytał, gdy ruszyli.
- Nie musisz po mnie przyjeżdżać.
- Wiem, ale i tak przyjadę – odparł
- Kontrolujesz mnie? – Samuel
spojrzał na swojego ojca, ten jednak miał nieobecny wzrok, wbity w lusterko, w
którym odbijała się postać siedzącej z tyłu młodszej córki. Chłopak westchnął i
wsadził do uszu słuchawki. Gdy w końcu dotarli pod szkołę, Samuel wysiadł z
samochodu i ruszył pod budynek. Odczekał jednak, aż samochód zniknie z pola
widzenia i czym prędzej opuścił teren szkoły, zarzucając wcześniej kaptur na
głowę.
Późną
nocą wrócił do domu, cicho zamknął za sobą drzwi i ruszył na górę po schodach.
Kiedy przechodził korytarzem, kierując się do siebie, zauważył zapalone światło
w pokoju młodszej siostry oraz uchylone drzwi. Zainteresowany czemu dziewczynka
jeszcze nie śpi, ruszył w stronę jej pokoju, lecz nim zdążył cokolwiek
zauważyć, nagle drzwi otworzyły się szerzej i zobaczył przed sobą postać ojca.
- Co ty tu robisz?! – warknął
niespodziewanie na niego, nim chłopak zdążył zareagować silna dłoń mężczyzny
zacisnęła się na jego ramieniu i odciągnęła go od pokoju siostry – Dlaczego cie
nie ma jeszcze w łóżku?!
- Ja…ja… - urwał zaskoczony nagłą
zmianą zachowania ojca, nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się podnieść głosu na
niego – Coś się stało Natalie?
Zauważył jak złość na twarzy ojca,
zmienia się w zaskoczenie, następnie w strach, by na końcu ponownie wrócić do
pierwotnej postaci. – Idź spać! Jutro porozmawiamy o twoich wagarach!
Samuel
już o nic nie pytając, udał się czym prędzej do swojego pokoju, zgasił światło
i usiadł na łóżku, czekając aż kroki ojca ucichną, po czym natychmiast ruszył
do pokoju siostry. Cicho na palcach, by nie obudzić Natalie, podszedł do jej
łóżka. Nic jednak nie wskazywało na to, aby coś złego się stało. Nie zamierzał
jednak tak łatwo odpuścić. Podniósł delikatnie kołdrę, po czym wśliznął się do
łóżka i przytulił do śpiącej dziewczynki.
Wcześnie
rano opuścił pokój siostry i udał się do siebie. Przez cały myślał o
wydarzeniach poprzedniej nocy. Wszedł pod prysznic, zastanawiając się czy nie
powinien porozmawiać o tym z matką, ale wtedy musiałby się przyznać do tego jak
późno wrócił i co robił przez tyle czasu. Westchnął pozwalając by zimny
strumień wody w pełni rozbudził i otrzeźwił jego umysł i ciało.
Po
jakimś czasie założył na siebie ubranie i zszedł na dół. Zatrzymał się, gdy
nagle usłyszał głos matki:
- No nie wiem Thomas, od jakiegoś
czasu wydaje się inna… nauczyciele też to zauważyli…
- A co oni tam wiedzą? – prychnął
mężczyzna – Daj spokój z tymi swoimi bezpodstawnymi podejrzeniami…
- Po prostu…
- Powiedziałem, daj spokój. Lepiej
zajmij się Samuelem, wiesz o której on wczoraj wrócił do domu?!
- To cie martwi? O której on wraca
do domu, a nie gdzie przebywa i co robi, zamiast być w tym czasie w szkole?
- Tym akurat powinnaś się ty
interesować, jesteś w końcu jego matką!
- A ty ojcem! I to tobie sąd dał
pełne prawo opieki nad nim po śmierci jego matki. Zresztą ciebie też wczoraj
przez pół nocy nie było…
Głos mężczyzny nagle zrobił się
nieprzyjemnie chłodny.
- Nie bądź żałosna – powiedział –
Niby co miałbym robić poza domem w środku nocy…?
- Pewnie to samo co twój syn…
Samuel
wzdrygnął się gdy usłyszał dźwięk uderzenia, bez zastanowienia wszedł do kuchni.
Zobaczył matkę przy umywalce, podpierającą się jedną ręką, drugą zaś zasłaniała
policzek. Ojciec stał niebezpiecznie blisko niej. Chłód w jego oczach mieszał
się z wściekłością. Prawie natychmiast spojrzał w stronę chłopaka.
- Dobrze że jesteś, musimy poważnie
porozmawiać – powiedział tym samym ostrym tonem.
- To zależy, czy mnie też zamierzasz
uderzyć – odpowiedział Samuel
- To się okaże – warknął, łapiąc
chłopaka silnie za ramię i prowadząc do swojego gabinetu. – Przyda ci się
trochę dyscypliny.
Samuel o dziwo nie sprzeciwiał się,
bez słowa pozwolił zaprowadzić się na górę. Nie czuł strachu, jedynie z każdą
chwilą zwiększającą się adrenalinę, zaczęło powoli do niego docierać, że tak
naprawdę, nigdy nie znał własnego ojca.